"India Story"

Marek Lalko



17.06 do 9.07.2010



Z alegorii kontynentów. Marka Lalko Indie Północne


Marek Lalko raz jeszcze prezentuje czarno-białe prace wykonane techniką klasyczną. I znów są to migawki z Indii Północnych. Rok 2009. Roczna czy dzienna data ich powstania nie jest tu zresztą nazbyt istotna. Automatycznie wyczuwa się ich aktualność, a pomimo to zdają się ponadczasowe. Ich istotą nie jest bowiem reportaż - doraźna rejestracja faktów z pierwszych stron gazet, lecz refleksja wokół banalnych z pozoru zdarzeń, spostrzeżeń czy odczuć. Te składają się na doznanie kontaktu z otaczającą rzeczywistością i oswojenie obcości - rzeczywistej czy pozornej - z tym, z czym zderza się każdy, przemierzając ulice, wysiadając z pociągu czy samolotu.
Uniwersalny jest zachwyt z powodu uśmiechu dziecka, oddech wstrzymany wobec zadumy staruszki z przedmieść, prania w rzece znanego z opowieści, lecz teraz przecież poznanego z autopsji. I cienie na ścianach, uliczne kramy - a pośród nich kurort, a w nim plastikowe krzesła dla gości stamtąd, z Zachodu (trochę jak z Hoppera...). I cień Zachodu w aurze Orientu.
Niepoetycki bynajmniej.
To zwykłe na pozór sceny. Tyle, że i na ogół transparentne, niedostrzegalne w pospiechu codzienności, tam, gdzie się jest zawsze - w biegu. Marek-fotograf jest zatem podróżnikiem. Pokonując odległość, nie tylko oswaja obcość, lecz i zdobywa dystans wobec tego, co zostawia za sobą. Zyskuje świeżość spojrzenia. Jego wyznacznikiem jest w pewnym sensie wybrana technika. Z pozoru obiektywna, ale przecież nosząca znamię pewnej antykwaryczności, świadomie zresztą eksponowanej. Monochromia fotografii to pierwszy sygnał poetyckiej, a nie reporterskiej pasji - estetyzmu czy woli poznania, zrozumienia, a nie "interesownej", dziennikarskiej dociekliwości, śledzącej sensacje i bezkarnie epatującej bólem i intymnością innego. Sepia - artystyczne signum nostalgii - podkreśla w tych ujęciach element liryczny i niemal dosłownie - na prawach synestezji - przywodzi na myśl słońce Południa. To element naddany, ślad kreatywizmu - korekty rzeczywistości. A wiec mimo pozornej spontaniczności wizji odbiorca wie, że prezentuje mu się natura naturans, a nie natura naturata. Kulisy rejestrowanych przez Marka scen -, rejestrowanych bardziej niż kreowanych, gdyż kadr niemal zawsze wydaje się tu spontaniczny, przypadkowy - są często egzotyczne. Można wręcz odnieść wrażenie, że tworzy rodzaj kroniki świata, kalejdoskopu. Albo, że jak barokowi malarze plafonów usiłuje on stworzyć wizję uniwersum, jako jej pars pro toto odtwarzając misternie atrybuty czterech kontynentów. Choć może nie widział dotąd ich wszystkich? A zresztą jest ich więcej. To też już odbiorca wie. Od kiedy istnieje easy jet egzotyka jest niemal egalitarna. Nie tak, co w czasach artystowskiej grand tour.
Ruch. Bliski kadr. Twarze. Kicz naddartych reklam - echa pop artu kontrastujące z nędzą. Wychudzone ciała dzieci, zmarszczki sprzedawców, raz po raz turban, wielkie czarne oczy. I jeszcze cień biegnącego chłopca. To wszytko jest autentyczne. A więc egzotyka (i sepia) to tylko filtr - próba wrażliwości, ostrości widzenia. Jest ono świeże. W przypadkowych z pozoru ujęciach jest i pragnienie syntezy. Eskapistyczny zachwyt Marka ma siłę. Uwodzi. Może być zaraźliwy.
Dr Lidia Głuchowska

Marek Lalko ur. 1974 r.
Fotograf nauczyciel
Pracownik wydziału artystycznego
Na Uniwersytecie Zielonogórskim
www.lalko.com



powrót
Powrót na okładkę