"Monidła"
wystawa ze zbiorów własnych galerii

17.04.2008 - 9.05.2008



Monidła.
I nadszedł czas straszny, czas Monidła!
Cóż to jest ono Monidło? Definicja encyklopedyczna jest prosta - realistyczny portret namalowany na podstawie fotografii. Czasem synonim kiczu.
Najsłynniejsze w Polsce Monidła pojawiły się w filmie Antoniego Krauzego "Monidła". Nie wiem, czy jakiś gatunek, rodzaj lub typ fotografii doczekał się własnego filmu. I to w/g opowiadania Himilsbacha.
Gwoli przypomnienia, w drastycznym skrócie - pan zajmujący się zbieraniem zamówień na Monidła zjawia się w domu Przeciętnego Obywatela i, dzięki sile perswazji jakiej teraz nawet na Studiach Marketingu nie nauczą, namawia go na zamówienie dwóch - syna Kazia i Ślubnego. Z powodu braku zdjęcia ślubnego dostaje fotografię z pogrzebu teściowej ze wskazaniem, które to osoby na ślubnym znaleźć się mają. Pobiera z góry zaliczkę w postaci dwutygodniowej wypłaty i znika pozostawiając Obywatela na pastwę żony pozbawionej pieniędzy na życie. Ład domowy zostaje zniszczony, ale wszystko wraca do normy gdy pojawiają się przepiękne zdjęcia-obrazy. Zachwyt nie zna granic, pomimo że Artysta pomylił żonę z jej siostrą.
Skąd zapotrzebowanie na coś takiego jak Monidła? Można tu rozróżnić dwie warstwy:
jawną, sentymentalną - obraz taki ma przypominać i pozwolić zachować w pamięci osoby czy też chwile ważne
i ukrytą czyli chęć pewnej nobilitacji na zasadzie "portretu przodka".
Choć pierwsza eksponowana jest publicznie ("popatrzcie, jak pięknie wyglądaliśmy x lat temu", "to był ślub w zupełnie starym stylu") ważniejsza jest znacznie druga. Wszak wystarczyłoby powiesić zdjęcie ślubne odpowiedniej wielkości. Nie, trzeba mieć "obraz". Wprawdzie jest to pseudoobraz, z olejnym, choćby kiczowatym, niewiele mający wspólnego, ale już stawia wyżej w oczach sąsiadów. Przenosi, w mniemaniu posiadaczy, na następny stopień w hierarchii społecznej. Rzecz to psychologicznie zrozumiała, a socjologicznie wytłumaczalna. Monidło klasyczne powstało w okresie fotografii czarnobiałej, przetrwało początki fotografii barwnej - drogiej i trudno dostępnej, a nawet i teraz, w dobie fotografii cyfrowej, jeszcze się nie poddało.
Pierwsze Monidła można spotkać już u zarania fotografii w latach 70-80 XIX wieku, a nawet wcześniej wykonywano "portrety według zdjęcia". Zakłady fotograficzne reklamowały się zdjęciami do naturalnej wielkości, portretami kolorowanymi, niejednokrotnie metoda barwienia czy też zabezpieczenia zdjęcia była patentowana.
W Polsce największy popyt na Monidła przypada na lata 50-60 XX wieku, lata "zgrzebnego socjalizmu", awansu społecznego "człowieka prostego", który miał być solą ziemi i siłą wiodącą na drodze ku... I człowiek ten uwierzył w to, a awans swój społeczny czymś udokumentować musiał. Jako że dóbr materialnych na rynku po prostu nie było, przeto z wypłaty zawsze można było coś odłożyć, a i pożyczkę nieoprocentowaną w zakładzie pracy dostać czy z ORS skorzystać. I zaopatrzyć się w Symbole Dostatku. Takim symbolem była meblościanka na wysoki połysk (wystana lub na zapisy), kryształy na niej (załatwione), koszula nonajron (ze zrzutów) czy płaszcz ortralionowy, najlepiej włoski (też ze zrzutów).
Dla młodszych wyjaśnienie znaczenia "ze zrzutów" - niektórzy Polacy dostawali zagraniczne paczki od rodziny, której na zgniłym zachodzie nie można było mieć. I właśnie o zawartości tych paczek (a mogły tam być takie rarytasy, jak kawa, sardynki czy nawet majteczki z koronką) tak mówiło się nawiązując do alianckich zrzutów spadochronowych w okupacyjnej Polsce.
A Monidło było ukoronowaniem Symboli.
Jak ono powstawało? Było kilka metod, w zależności od producenta, a może lepiej Artysty. Monidło klasyczne, najwięcej z fotografią mające wspólnego, było wykonywane na powiększeniu fotograficznym zrobionym na matowym papierze poprzez pokolorowanie go. Używano w tym celu najczęściej farb anilinowych, ale też i akwareli, pasteli, czy nawet "kredek dziecięcych, komplet 12 sztuk". Malowano całość zdjęcia upodabniając je jak najbardziej do obrazu superrealistycznego, ale też i podkolorowywano nieraz tylko usteczka na karmin, policzki na róż, oczka obowiązkowo na niebiesko i włoski na brąz - reszta pozostawała zdjęciem. Robiono też Monidła stricte malarskie przenosząc malutkie zdjęcie metodą kratkowania na papier i potem malując. Efekty były równie makabryczne, lecz wywołujące euforię u nabywców tego Dzieła.
Producenci Monideł zarabiali na owe czasy całkiem sporo, ale nie stanowili zagrożenia dla Systemu. Było ich stosunkowo niewielu, przeto mogli pracować spokojnie, nie narażając się na nagonkę, domiary czy inspekcje jak inni przedstawiciele prywatnej inicjatywy, choćby przykładowi "badylarze".
Zdawać by się mogło, że z rozpowszechnieniem i znacznym potanieniem fotografii barwnej oraz, na skutek transformacji, pojawieniem się dóbr dostępnych, Monidła zejdą z tego świata. Nic bardziej błędnego, kultura hamburgera i MTV dodała im skrzydeł, choć wymusiła ewolucję. Ewolucja poszła w dwu kierunkach - technicznofotograficznym i jakościowym. Ad primum.
Wejście komputerów z oprogramowaniem graficznym spowodowało, że praktycznie każdy może sobie Monidło ze zdjęcia stworzyć. Wystarczy włączyć filtr "obraz olejny" czy "pastel". Wystarczy jedno kliknięcie. A nawet czarnobiałe zmienić można w barwne bez zbytniego zmęczenia i nadmiaru wiedzy. Efekty są natychmiastowe! Najczęściej wybitnie monidłowate. Utarło się mniemanie, że komputer potrafi z marnego zdjęcia zrobić arcydzieło. Zgadzam się - arcydzieło kiczu. Już samo określenie "zdjęcie ostro szopowane"czy też "tuningowane" (ja tego na potrzeby felietonu nie wymyśliłem, to się spotyka w portalach czy też na blogach fotograficznych) daje już przedsmak efektów owych działań. A po stworzeniu arcydzieła należy je sobie wydrukować na dobrej drukarce i dobrym papierze lub nawet płótnie i powiesić. Jeśli w salonie to jeszcze pół biedy. Znacznie gorzej, gdy takie coś wisi na wystawie "fotografii artystycznej". A z roku na rok na konkursach i wystawach wszelkich przybywa zdjęć, których autorem głównym jest Photoshop lub jego krewni. Kilka lat temu - chyba w 2002 - miałem przyjemność niewątpliwą oglądania wystawy autorskiej zdjęć w formacie 100x120 będących kompilacją Monideł, postkarasiowych fotoratur i socplakatu. A wszystko podlane sosikiem ekologicznocharyzmatycznym. Potęga!!!
Ad secundum.
Zapotrzebowanie na portrety ze zdjęć jest nadal nie mniejsze niż ongiś. Podniosła się tylko poprzeczka. Podkolorowana fotografia w dobie zdjęć barwnych dowolnej wielkości i bardzo dobrej jakości z pięćdziesięcioletnią gwarancją na nieblaknięcie nie ma już racji bytu. Natomiast pięknie błyszczący olej zamówiony przez internet z naszego zdjęcia legitymacyjnego czy też, nieodłączny naszej sarmackomieszczańskiej kulturze, "portret przodka", zawsze będzie ozdobą salonu. Ciężar odbiorcy Monideł przeniósł się z klasy robotniczochłopskiej na warstwę nową średnią czy też lekkopółśrednią. I stąd powodzenie malujących, niejednokrotnie z wyższym wykształceniem plastycznym, monidlarzy. Tu kilka ogłoszeń z internetu (nie podaję autorów, żeby nie być posądzonym o czerpanie zysków z reklamy).
"PORTRET OLEJNY NA PLÓTNIE ZE ZDJĘCIA NA ZAMÓWIENIE NP.60X80CM ZA 300ZŁ(DO 3000 ZŁ) E. M. PROPONUJE PORTRET NA ZAMÓWIENIE. PRZESYŁASZ ZDJĘCIE POCZTą ELEKTRONICZNą I UZGADNIASZ WARUNKI, OCZEKUJESZ OK.4 TYGODNIE, OBRAZ GOTOWY I SUCHY PRZESYŁANY JEST W PACZCE ZA ZALICZENIEM POCZTOWYM, A WCZEŚNIEJ OTRZYMUJESZ ZDJĘCIE OBRAZU DO AKCEPTACJI. PROSZĘ RÓWNIEŻ O INNE PROPOZYCJE. MOJE OBRAZY ZOBACZ NA WWW XXXX.PL . MÓJ E-MAIL: xxxxxx@poczta.fm".
"E. D. http://www.xxxxx.com.pl/
PORTRETY - dlaczego?
Portret może uszlachetnić i dodać klasy każdemu wnętrzu.
Może być ciepłym wspomnieniem przeszłości.
Portret do salonu, portret do biura,
do dziecięcego pokoju czy do sypialni...
Portret przodków, portret ślubny, a może saga rodzinna?
Szczególna pamiątka dla współczesnych i dla potomnych.."
"N. R. S. - profesjonalnie wykonane portrety. Tradycyjny portret olejny, współczesny lub w uzgodnionym ze zleceniodawcą stylu z przeszłych epok (renesans, barok, portret sarmacki). Portret ze zdjęcia lub pozowany."
Istnieje też formalna grupa artystów, dobrych artystów - kopistów, którzy pod przewodnictwem Mistrza, prócz kopii i pastiszy, wykonują portrety przodków na zamówienie w stylu dowolnym, czy to wczesnych flamandów, czy też postimpresjonistów. Ceny są wysokie, ale jakość naprawdę przednia.

Na wystawie większość współczesnych monideł stanowią prace Floriana Green'a. Był to artysta kielecki żyjący w latach 1909 - 1986. W czasie wojny walczył w 21 p.p. W Borach Tucholskich, został wzięty do niewoli niemieckiej, z której zwolniony był w 1941 roku. Przed samą wojną zamieszkał z rodziną w Łucku, który znalazł się pod okupacją radziecką. Rodzina, obawiając się pogromów ukraińskich, zdecydowała się na ucieczkę "przez zieloną granicę" do Generalnej Guberni, po wyjściu z obozu dołączył do niej osiadając znowu w Kielcach i tam otwierając zakład fotograficzny, który długo prowadził. Kolekcjoner i znawca antyków, część zbiorów przekazał Muzeum w Kielcach.
/za "Saga Polskich Greenów", Ryszard Łęski/
Pozostałe są autorów anonimowych z lat 1900-1930 i pochodzą ze zbiorów własnych.

Monidła ze zbiorów galerii były dotychczas prezentowane na wystawach w Broniszowie (Ogólnopolskie Warsztaty Fotograficzne) w 2007 i w Muzeum w Rybniku w 2008 roku.


powrót
Powrót na okładkę