„Czechosłowackie plakaty filmowe z lat 1970-80”
ze zbiorów własnych galerii




13.02.2014 do 7.03.2014




Na wystawie znajduje się ok. 30 plakatów ze słynnej Czechosłowackiej Szkoły Plakatu (porównywalnej do Polskiej Szkoły Plakatu), oraz, dla porównania, kilka plakatów z późniejszego okresu.

O zbawiennym wpływie ustroju na kondycję sztuki na przykładzie plakatu filmowego Polski i Czechosłowacji


W czasach słusznie minionego ustroju, a zwłaszcza w jego zaczątkach, od końca wojny do "odwilży" lat pięćdziesiątych, artyści nie mieli możności indywidualnej wypowiedzi, a już nawet najmniejszych szans na eksponowanie i sprzedaż swych prac. Władza decydowała, co i jak ma być przedstawione, co jest właściwą sztuką proletariacką, a co tchnie miazmatami zgniłego kapitalizmu. O wszystkim decydowały władze centralne - zgodnie z linią Partii.
Ale równocześnie centrale dystrybucyjne filmów, zarówno w Polsce, jak i Czechosłowacji czy innych Demoludach, dbały o to, żeby wszystkie filmy wchodzące do kin, były zaopatrzone w plakaty rodzimej produkcji. Dawało to szansę twórcom, do których zwracały się te centrale, na realizację twórczą. Zwłaszcza że sztuka plakatu musiała być inna niż na Zachodzie, a tam już w latach pięćdziesiątych prym wiodły plakaty fotograficzne w hollywoodzkim stylu, tworzone częściej przez agencje reklamowe niż grafików.
Nasze plakaty były projektowane przez plastyków, bardzo dobrych plastyków, którzy, oprócz warstwy informacyjnej, wnosili także element twórczy, jednostkowy i charakterystyczny dla poszczególnych artystów. A artyści mogli dotrzeć "pod strzechy" - plakat był przecież sztuką ulicy, widziany przez wszystkich, dający twórcy możliwość zauważenia, zapamiętania, czyli zaistnienia. Zaistnienia także w zbiorach prywatnych, a nie tylko muzealnych. W tamtych czasach nieraz zdzierało się (delikatnie, najlepiej wtedy, gdy klej jeszcze nie chwycił) plakaty lub przekupywało rozlepiaczy, żeby mieć jeszcze jedną perełkę, dzieło sztuki, w domu.
Początki polskiej szkoły plakatu można już znaleźć w końcowych latach czterdziestych, gdy projektowali je tacy artyści, jak Eryk Lipiński, Wojciech Zamecznik czy Józef Mroszczak; w Czechosłowacji zaczęło się nieco później, pod koniec lat pięćdziesiątych.
Nadzór państwa wiązał się równocześnie z jego opiekuńczością. Autorzy mieli zapewnione zlecenia, pracę i płacę. Każdy film musiał mieć plakat, każdy plakat musiał mieć swój charakterystyczny rys. I to powodowało ciągły rozwój i zapewniało wysoki ich poziom.
Po śmierci Stalina nastąpiło pewne zwolnienie cugli, mogły powstawać grupy twórcze, artyści mogli zacząć nie tylko myśleć, ale i tworzyć samodzielnie. W Czechosłowacji nie tylko nieliczni artyści zatrudnieni do tego czasu w Centrali Wynajmu Filmów w Pradze (Eva Fajglova, Jiří Figer czy Karel Perman, mistrz socrealizmu), ale też inni, którzy odeszli od tradycji opisowych, socrealistycznych dzieł, zaczęli tworzyć nowoczesne plakaty. Trochę może też pod wpływem polskich plakacistów, których wielka wystawa odbyła się w 1954 roku w Pradze.
Tak powstała Polska Szkoła Plakatu i Czechosłowacka Szkoła Plakatu.
Dziwić może tylko, że tylko w tych dwóch państwach Bloku Wschodniego nastąpił taki rozwój sztuki plakatu. Pozostałe kraje nie odnotowały znaczących postaci, nie stworzyły rozpoznawalnego stylu, choć warunki ustrojowe i stosunek państwa do sztuki były podobne. Nawet dystrybucja filmów opierała się na tych samych zasadach - władza decydowała, jakie filmy można pokazać narodowi, a centrala zapewniała ich dostarczenie do kin i reklamę. Powstawały tam oczywiście dzieła wybitne, ale były to byty jednostkowe.
A plakat polski i czechosłowacki był rozpoznawalny i ceniony na całym świecie. W Czechosłowacji jednymi z najbardziej znanych twórców byli Jiří Balcar, Bedřich Dlouhý, Karel Teissig, Zdeněk Ziegler, Josef Vyleťal, Zdeněk Palcr, Karel Vaca, Milan Grygar, Zdeněk Kaplan czy wyprzedzający swoją epokę Miloš Reindl.
U nas, wiadomo, Jerzy Flisak, Franciszek Starowieyski, Roman Cielewicz, Waldemar Świerzy, Jan Lenica, Jan Młodożeniec, Janusz Stanny, Andrzej Pągowski i wielu innych.
Choć polska i czechosłowacka szkoła plakatu powstawały w prawie jednakowych warunkach, różnice między nimi są zauważalne. Polscy twórcy nastawieni byli bardziej na malarstwo i czystą grafikę, wzbogaconą o jednostkowe, ręcznie wykonane, liternictwo. Natomiast plakat czechosłowacki to przede wszystkim kolaż, montaż fotograficzny, niejednokrotnie łączony z rysunkiem i nietypową typografią.
Wspólne jest jedno - nadrzędność wartości estetycznych nad promocyjnymi.
A dzisiaj?
Nie ma już prawie niezależnych artystów plakatu. Paradoks - po uzyskaniu wolności przez narody krajów Bloku Wschodniego, znikła gdzieś swoboda twórcza, samodzielność i radość tworzenia. Plakaty filmowe niczym się nie różnią w poszczególnych państwach, są sługami komercji. Mają promować produkt, podać informacje o nim, pokazać twarze aktorów (im bardziej rozpoznawalne, tym lepiej). Nie różnią się zbytnio od billboardów reklamujących margarynę. Cel jest ten sam - sprzedaż, a to zmusza do unifikacji, do mówienia prostym obrazem, do krzyku liternictwa, używania jaskrawych barw.
A w dodatku niektórzy producenci żądają, żeby plakaty na całym świecie wyglądały jednakowo, tak jak pierwowzór stworzony przez agencję reklamową.
W Polsce jeszcze można spotkać plakaty (choć raczej już nie filmowe, ale teatralne czy muzyczne), które zostały wykonane na zlecenie instytucji szanujących twórców i twórczość, utrzymujące wysoki poziom i nawiązujące do tradycji, ale w Czechach, niestety, brak opieki i nadzoru (tak, nadzór jest jednak konieczny) państwa spowodował niemal kompletny upadek sztuki plakatu.



powrót
Powrót na okładkę