"Puchełki"
Paweł Janczaruk (LTF)
1.06.07 - 13.06.2007
Puchełki żyją własnym życiem. Upodabniają się do nas, a my upodabniamy się do nich. Wykonują czynności takie jak my wykonujemy na codzień. Radują się i smucą tak jak my.
W tym właśnie tkwi urok tych fotografii. I tu właśnie zawiera się ich głębia.
Ciepło jakie bije z tych fotografii dotyczy nas i naszego życia. To jest właśnie świat małych puchełków, które żyją obok nas.
Kiedy powracamy do domu one zawsze na nas czekają. Bez względu na godzinę, na porę roku - zawsze czekają. Zawsze są i zawsze nas otaczają.
Otaczają nas nie tylko swoim jestestwem, ale również swoją puchową przyjaźnią. Gotowe nas wysłuchać - w szczęściu i nieszczęściu. Zawsze pomocne, choć nieraz nieporadne w tym co robią. Są koło nas i przy nas. Na dobre i na złe. Nie potrafią nas opuścić. Chociaż czasem się na nie złościmy. Są wierne i zawsze starają się nas pocieszyć.
Fotografie te może są nieco dziwne lecz jakże przez swoją formę i podejście do tematu jakże nam bliskie. Prostota wyrazu zawarta w tych fotografiach, daje nam możliwość zobaczenia naszego życia, naszej codzienności na którą często nie zwracamy uwagi, a która istnieje i nas otacza.
Puchełki są zwierciadłem nas samych. Pokazują nasze uczucia. Przeżywają jak my smutek, radość, ból. Odczuwają potrzeby nam bliskie. Głód, cierpienie, potrzeby fizjologiczne i strach nie są im obce. I nie ma w tym niczego nadzwyczajnego one są nasze - są odbiciem nas; a przez to takie same jak my.
Fotografie te są także osobistym odzwierciedleniem życia i stanów duchowych autora. Przez to są bardzo subiektywne, ale ten subiektywizm dotyczy również i nas - widzów. Każdy z nas odbiera te zdjęcia subiektywne pomimo prostoty użytych środków. Prostota ta nie jest ujemną stroną tych fotografii, jest raczej atutem a przez to daje nam możliwość utożsamienia się z autorem, a przez to również ze światem puchełków.
W każdym z nas tkwi jakiś malutki puchełek, tak jak w każdym z nas drzemie dziecko, pomimo naszego dorosłego życia i dorosłych problemów. Każdy z nas zalatany codziennością coraz bardziej z braku czasu zapomina choć w skromnej mierze być dzieckiem.
Pamiętajmy jednak marzeń nikt nam nie odbierze. Więc śnijmy na jawie, bo marzenia są nasze.
A tych dwoje - może kiedyś znowu będą patrzeć na księżyc, gdzie tamtych dwoje będzie patrzeć na tych dwoje i będą szczęśliwi, że są i że tych dwoje też jest.
Łomografia
Fenomen, jeszcze niedawno produkowanego w ZSRR, aparatu Łomo jest zadziwiający. Na zachodzie przekształcił się on do tego stopnia, że istnieje nawet oddzielna nazwa na fotografię oraz fotografa wykonującego zdjęcia tym aparacikiem. Chodzi o łomografię i łomografa.
Łomografia stała się kierunkiem w fotografii. W Stanach Zjednoczonych fotografia wykonywana na Łomo klasyfikowana jest po między fotografią otworkową, a stykową. Trochę to dziwne zważywszy na to, że aparat ten posiada obiektyw, oraz automatykę naświetlania, ale może w tym właśnie tkwi ten fenomen.
W łomografii dopuszczana jest nieostrość oraz poruszenie, a w dodatku przeważnie wykonuje się ją na materiałach barwnych. W Internecie łomografii poświęcone są całe strony. Na zachodzie powstają liczne kluby zrzeszające łomografów. A ten malutki, niepozorny aparacik w Niemczech kosztuje 200 DM.
Być może i u nas rozwinie się ten kierunek fotografii, chociaż my Polacy dość szybko pozbyliśmy się tego aparatu tak licznie jeszcze niedawno przywożonego przez handlarzy rosyjskich na rzecz kompaktów.
Łomografia staje się sztuką. Zagościła w galeriach. Na Photkinie'98 jeden z pawilonów został poświęcony na prezentacje najwybitniejszych osiągnięć fotograficznych wykonanych na Łomo. Nie należy więc negować łomografii jako sztuki.
Łomografia staje się faktem, tak jak wiele innych odmian fotografii, które przez lata próbowano zapomnieć, czy zarzucić, a które istnieją.
Nie negujmy czegoś co istnieje. Oceniajmy sercem i duszą. Pamiętajmy - łomografia sztuką jest.
Paweł Janczaruk
Powrót na okładkę