"Ilustracje do książek Bruno Schulza i Jerzego Ficowskiego"
Wiesław Szumiński
z Suwałk
12.06. - 30.07. i 1.08 - 10.08.2001

WIESŁAW SZUMIŃSKI
ul. Putry 3/36
16-400 Suwałki
Urodzony 28 lutego 1958 r. w Suwałkach.
Studia na Wydziale Kulturoznawstwa UAM w Poznaniu i PWSSP w Poznaniu.
Jest pracownikiem Ośrodka "Pogranicze -
Sztuk,Kultur, Narodów" w Sejnach.
Prowadzi zajęcia plastyczne w Szpitalu
Psychiatrycznym w Suwałkach.
Od września 1995 roku jest sternikiem
artystycznym galerii "Chłodna 20".
Wystawy:
1990 - "Pokaz" - malarstwo. Biała Synagoga, Sejny.
1992 - "Ścieżka zakorzenienia". Wystawa poplenerowa artystów z Europy Środkowo-Wschodniej. Biała Synagoga, Sejny
1993 - Pastele i rysunki. Galeria STA, Suwałki.
1994 - "Spotkania" - malarstwo. Galeria "Chłodna 20", Suwałki.
1994 - "Ścieżka zakorzenienia" wystawa poplenerowa artystów z Europy Środkowo-Wschodniej. Biała Synagoga, Sejny
1994 - Malarstwo. Galeria MDK, Giżycko.
1995 - Malarstwo. Wystawa towarzysząca pokazowi twórczości chorych psychicznie. Biała Synagoga, Sejny.
1995 - "Szepty starej księgi" - malarstwo, elementy scenografii. Biała Synagoga, Sejny.
1995 - Malarstwo. Wystawa poplenerowa, Strumica - Macedonia.
1996 - Pastele - wystawa towarzysząca pokazowi twórczości chorych psychicznie. MDK "Zodiak", Mrągowo.
1996 - "Opowiesci" - malarstwo. galeria "Chlodna 20", Suwałki.
1998 - Pastele. galeria Miodowa, Kraków.
1999 - Malarstwo. galeria Dom Norymberski, Kraków.
1999 - Malarstwo. galeria Miodowa, Kraków.
2000 - Ilustracje. Galeria K - 2, Gołdap.
2000 - Ilustracje, gliniane ksiegi. Galeria "Papuciarnia", Sejny.
2001 - Ilustracje, gliniane ksiegi. Synagoga Tykocin.
2001 - Obrazy. Galeria "Bez Klamek", Suwałki.
2001 - Ilustracje, gliniane ksiegi. Centrum Kultury Żydowskiej, Kraków.
Na wystawie w Galerii "Ciasnej" znajduje się 29 ilustracji do "Gałązki z drzewa słońca" Jerzego Ficowskiego - akwarele i 8 do "Sklepów cynamonowych" Bruno Schulza - linoryty.
"ZACZĘŁO SIĘ W PIĄTEJ KLASIE..."
Z WIESŁAWEM SZUMIŃSKIM rozmawiają - Zbigniew Fałtynowicz i Jarosław Sieradzki.
Jak to się stało, że zostałeś malarzem?
Od jak dawna sięgam pamięcią, zawsze lubiłem rysować. Pierwsze sygnały tego. że nie tylko lubię. ale i potrafię - widoczne już były w przedszkolu. Tak na prawdę. wszystko zaczęło się w piątej klasie szkoły podstawowej. kiedy otrzymałem od brata książkę "Oko i dłoń malarza" lgnacego Wita. Czytałem ją z wypiekami na twarzy i robiłem z niej notatki. Postanowiłem wówczas, że będę malarzem.
Wiedziałeś kim chcesz być, ale naukę kontynuowałeś w Sejnach i to w szkole, w której nie prowadzono zajęć plastycznych.
To prawda. Do rysowania i malowania namawiał mnie nauczyciel tej szkoły. pan Stefan Franiak. Tak skutecznie, że stale przymierzałem się do studiów plastycznych. Wykonywałem sporo rysunków ołówkiem. Rysowałem różne scenki rodzajowe z życia wsi, w której mieszkałem - elementy krajobrazu. Zachwycałem się detalami. Pamiętam na przykład audycję telewizyjną prowadzoną przez pana Jana Białostockiego, w której omawiał detal w twórczości Dürera. To mnie fascynowało.
Wstydziłeś się swojego malowania przed kolegami?
Wstydzę się do tej pory. Dzieciństwo i wczesną młodość spędziłeś w Krasnopolu, przez co naturalnie twój kontakt ze sztuką był ograniczony. Ja nigdy nie byłem w większym mieście do dwudziestego roku życia. Czasami tylko w Suwałkach. Mój kontakt wówczas ze sztuką to albumy i książki. które świadomie zacząłem gromadzić właśnie w szkole średniej; to obrazy w kościołach w Krasnopolu i w Sejnach.
Z jakimi pracami pojechałeś na egzamin do szkoły wyższej?
Prace wysłałem do Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Toruniu, ale zbyt późno i w ogóle nie były brane pod uwagę. Rok spędziłem więc w Krasnopolu n pracując w miejscowej świetlicy, gdzie robiłem wszystko, co przynależy tej funkcji. to znaczy organizowałem dyskoteki, sprzątałem.
Dalszy etap twojej biografii też jakby oddalał cię od postanowienia z dzieciństwa.
Po tej rocznej przerwie dostałem się na studia kulturoznawcze w Poznaniu. Ale w gruncie rzeczy była w tym jakaś logika - było mi znacznie bliżej. Po ich ukończeniu zdałem do PWSSP.
Podejmując studia plastyczne czego oczekiwałeś? Byłeś już przecież jakoś ukształtowany, miałeś zawód.
Nie, nie było tak do końca. Oczywiście, pewnie miałem jakąś wrażliwość itd., ale przecież nie znałem warsztatu malarskiego A gdy zaczyna poznawać się warsztat, gdy "wchodzi się" w ten warsztat realnie - to zmienia się zupełnie pogląd na temat malowania. Ten moment był dla mnie nowym przeżyciem, nowym doświadczeniem. Do studiów plastycznych ołówek na przykład był dla mnie jedynie przedmiotem, który bierze się do ręki i nim się rysuje. Nie wiedziałem, jakie efekty można uzyskać mażąc po tym gumką czy pocierając pędzlem, czy robiąc z rysunkiem przeróżne inne rzeczy.
Dyplomu broniłeś w pracowni znanego malarza Jacka Waltosia. Dlaczego?
Z dwóch powodów Po pierwsze, zafascynowany byłem wówczas malarstwem figuratywnym, po drugie zaś, była to jedyna pracownia, w której się czytało, w której się rozmawiało o książkach i gdzie się "teoretyzowało". Dały o sobie pewnie znać moje ciągoty kulturoznawcze.
Skoro o nich mowa, powiedz, jakie jest źródło twojego zainteresowania kulturą innych: Żydami, staroobrzędowcami, Cyganami?
Z fascynacji w okresie dzieciństwa innością ludzi, chociażby właśnie staroobrzędowcami. Pamiętam ich długie brody, mowę. Pamiętam różne scenki rodzajowe, przyjazd handlarza starzyzną itp.. To są obrazy niebywale trwałe w mojej pamięci. A poza tym są to obrazy, by tak rzec, bardzo malarskie. W Poznaniu wydawało mi się, że wszyscy są podobni.
Czy pamięć o tym wszystkim przyczyniła się do twojego powrotu w rodzinne strony?
Nigdy nie myślałem, żeby w Poznaniu osiedlić się na stałe, chociaż i takiej możliwości nie wykluczałem. Poznałem wielu ludzi, miałem jakąś pracę, gdzieś się mieszkało. Powrót tutaj był niewiadomą. Dziesięć lat nieobecności robi swoje. To, co najbardziej mnie przyciągało - to krajobraz. Odczuwałem jakiś sentyment do Sejn.
Sądziłeś, że będzie ci łatwiej malować, że znajdziesz tu inspirację dla twórczości?
Ja tak w ogóle chyba nie myślałem? Chodziło mi głównie o to, że łatwiej mi tu będzie oddychać. A może i przez to malować. Nie wiem. Nie jestem znowu takim maniakiem, który by tylko malował i nic ponadto. Są inne wspaniałości. Miejsce, w którym człowiek dobrze się czuje, może mu tylko sprzyjać; i temu, co chce robić. Chciałem tu wrócić, bo czułem, że jestem po prostu stąd.
Wróciłeś jakby w wymarzone miejsce - zostałeś opiekunem galerii, która mieści się w dawnej sejneńskiej synagodze? Związałeś się też z Ośrodkiem "Pogranicze", którego ideą jest - ogólnie mówiąc - "poznanie innego".
Tak. To była wymarzona sytuacja i niespodziewana. Wracam i dostaję coś takiego! Dar z nieba. Przez organizowane w Sejnach spotkania, wystawy, koncerty, plenery przewinęło się wielu ludzi różnych kultur. Spełniałem się w tej pracy całkowicie.
Jaki to miało wpływ na twoje malarstwo?
Trudno oddzielić sztukę od życia. Jeśli pociąga mnie inność, to nie mogę tych zainteresowań "zawiesić" wtedy, gdy maluję obraz. Staram się o tych "innych" mówić.
Spotkanie innego to także czasami odtwarzanie świata, którego już nie ma, chociażby chasydów, którzy pojawiają się np. w twoich "sejneńskich" rysunkach. W informatorze twojego pokazu z listopada 1990 roku przytaczasz takie oto zdanie: "Nie zapominając przeszłego ocalimy przyszłe".
To zdanie z tablicy kirkutu w Kownie, po którym
oprowadzał nas stary człowiek pamiętajacy kowieńskich Żydów. Gdy przeczytał nam to zdanie w języku rosyjskim (w którym brzmi ono jeszcze mocniej), mną wstrząsnęło. Nigdy nie nawoływałem do "palenia muzeów". Wydają mi się głębsze te sprawy w których potrafię dopatrzyć się czegoś z przeszłości. Fascynujące jest to, co jest powiedziane nowym językiem, w nowy sposób, ale co wynika z czegoś, co już było. Jest kilka spraw zasadniczych, o których będzie mówiło się zawsze.
Od czterech lat prowadzisz zajęcia plastyczne z pacjentami szpitala psychiatrycznego. I także tą pracą jesteś pochłonięty. To też, jak sądzimy, bierze się z twojego zainteresowania innością, ludźmi z obrzeża życia, Sam też jakby jesteś "na uboczu". Może owi ludzie z tego powodu są ci bliscy?
Bardzo możliwe. Nigdy tak o tym nie myślałem. W suwalskim środowisku artystycznym też nie jesteś zbytnio postrzegany. Przyczyny są prozaiczne. Nie miałem czasu, aby w to środowisko wnikać. Pracując w Sejnach, a teraz w Suwałkach, całkowicie się realizuję Tyle rzeczy mnie absorbuje. Ogromną satysfakcję odczuwam na przykład organizując wystawę prac swoim pacjentom czy wydając któremuś z nich tomik wierszy.
Niemniej malarstwo, które stale uprawiasz, jest podstawową dziedziną samorealizacji.
W moim przekonaniu tak. W żadnej innej dziedzinie nie potrafię więcej niż w tej. Ale nie chciałbym do tego jakoś rygorystycznie podchodzić Zdaję sobie sprawę, że są inne języki, którymi można równie dobrze wypowiedzieć siebie, a może nawet i lepiej.
Czy jesteś więc malarzem?
Czy jestem malarzem? Nie wiem. To nie ja powinienem chyba na to odpowiedzieć. Chciałbym być malarzem, tak jak chciałem nim być w piątej klasie szkoły podstawowej.
Dziękujemy za rozmowę.
("Krajobrazy" - Kultura nr 14)

Powrót na okładkę