Jesteśmy spadkobiercami wielu pokoleń i tysiącleci i możemy być z tego dumni! Niech tam żony ( mężowie, dzieci - niepotrzebne skreślić ) mówią o marnotrawieniu skąpych budżetów domowych - za nami stoją wieki! Za pierwszych kolekcjonerów uznano mieszkańców groty Hieny w departamencie Arcy-sur- Cure we Francji, w której, podczas badań archeologicznych, odnaleziono zbiór kawałków pirytu o kształtach dziwacznych, skamieliny polipa kulistego z miocenu i wielką spiralną muszlę. Rzeczy te były z pewnością niepotrzebne, lecz razem nieprzypadkowo zebrane, bo piękne, dziwne i rzadkie.A było to 40 - 60 tysięcy lat temu. Nigdy nie dowiemy się, kto był tym pierwszym kolekcjonerem i czy często miewał wymówki od reszty plemienia za zagracanie mieszkania. W późniejszych wykopaliskach znajduje się nieraz zbiory przedmiotów naturalnych, a od okresu górnego paleolitu można wśród nich spotkać już dzieła sztuki wykonane ludzką ręką. Świadczy to nie tylko o istnieniu kultury, sztuki, religii i języka, ale, przede wszystkim, o istnieniu nas - kolekcjonerów. Wraz z rozwojem społeczeństw, powstawaniem nowych rodzajów twórczości, nowych nauk, wierzeń itd. itd. kolekcjonerstwo rozwijało się. Zbierali władcy dla podwyższenia swego splendoru, możni dla dorównania władcom, snobi dla dorównania powyższym, zbierali esteci i maniacy, a nawet restauratorzy bo czym miał im za obiad zapłacić mało znany malarz? ). Powstawały kolekcje złożone z minerałów, skamielin, roślin suszonych i zwierząt wypchanych, monet, medali, rzeźb, obrazów, porcelanowych nocników, lalek i zbroi. Wszystkiego. Nic więc dziwnego, że, gdy powstała fotografia, zaczęto zbierać także zdjęcia. Początki nie były łatwe. Dagerotypy bardzo rzadkie i drogie, inne rodzaje fotografii jak np. ferrotypie i talbotypie, tańsze, ale też trudno dostępne. Posiadali je więc nieliczni. Dopiero upowszechnienie odbitek pozytywowych na papierze wprowadziło je, może jeszcze nie pod strzechy, ale do średnio zamożnych domów. Pięknie oprawione albumy rodzinne pęczniały. Oprócz zdjęć rodzinnych szybko zaczęto zbierać także inne. IX-wieczni fotografowie jednocześnie tworzyli modę, jak i spełniali oczekiwania potencjalnych zbieraczy. W renomowanych zakładach fotograficznych można było kupić zdjęcia krajobrazów i zabytków okolicznych, reprodukcje dzieł sztuki, podobizny ludzi sławnych czy też "typy ludzkie". Zdjęcia te były dostępne pojedynczo lub całymi seriami nie tylko w zakładach fotograficznych, ale też w składach piśmiennych materiałów, sklepach z artykułami fotograficznymi i artystycznymi oraz księgarniach. W każdym większym mieście można było znaleźć niejeden zakład specjalizujący się w fotografii widoków i nabyć tam album lub tekę zdjęć. W Krakowie słynął takimi zdjęciami Krieger, we Lwowie Trzemeski, w Warszawie Brandel. W fotografii krajobrazowej dużym wzięciem cieszyły się zdjęcia z Tatr, na które modę wprowadził Awit Szubert w Krakowie, a także stereofotografie i panoramy. Na te ostatnie jednak mało kogo było stać, były bowiem znacznie droższe, wykonywane w kilku zaledwie egzemplarzach i nabywane zwłaszcza przez instytucje miejskie. Stąd tak niewiele zachowanych do chwili obecnej. Zdjęcia krajoznawcze, zwane wówczas "widokami" zyskały olbrzymią popularność w formie pocztówek i pozostało im to do teraz. Któż z nas nie zbierał widokówek w młodości? Innym popularnym tematem były fotografie osób znanych. Poczynając od głów koronowanych, poprzez polityków, wodzów i księży, aż do najpopularniejszych, rzecz jasna, aktorek. Fotografie teatralne wykonywało wiele zakładów, a na rewersach zdjęć z nich wychodzących widniały stosowne napisy ( Fotografja Teatrów i Towarzystwa Sztuk Pięknych - J. Golcz, Phot. de Theatres et de la Société de Beaux Arts - E Troczewski -Warszawa ). Fotografie to były statyczne, a ukazywały znanych i mniej znanych aktorów w kostiumach scenicznych, sztywno upozowanych. Na reportaż ze sceny przyjdzie pora znacznie później. I jeszcze jeden temat w XIX wieku bardzo popularny, a wśród współczesnych zbieraczy prawie zapomniany. Fotografia etnograficzna czyli "typy i scenki". Dzięki tej modzie możemy obecnie poznać wygląd przedstawicieli dawno już wymarłych zawodów i ludowych stroi nieprzetworzonych jeszcze przez "Cepelię". Zdjęcia takie, choć wykonywane najczęściej w atelier, a pozujący był uprzednio wymyty i odpowiednio upozowany, zachowały charakter dokumentu. Dopiero własny wynalazek "fotorewolweru" pozwolił Konradowi Brandlowi z Warszawy na rejestrowanie scenek rodzajowych w plenerze miejskim. Typy wiejskie i regionalne to też specjalność wielu fotografów, ale trzeba tu koniecznie wymienić przynajmniej Michała Greima z Kamieńca Podolskiego. Takie tematy gromadzono wszędzie, polską natomiast specjalnością były zdjęcia związane z Powstaniem Styczniowym. Było to zbieractwo sentymentalne, żeby nie powiedzieć patriotyczne. Wykonywane w dużych ilościach i kolportowane we wszystkich zaborach zdjęcia znajdowały miejsce w albumach rodzinnych obok portretów osób uczestniczących w tym powstaniu. Zdjęcie pięciu poległych podczas manifestacji w Warszawie 27 lutego 1861, wykonane w zakładzie Beyera, rozeszło się wśród setek tysięcy polskich rodzin. Dużym wzięciem cieszyły się też portrety straconych w 1892 roku zamachowców, a później - przywódców Powstania. Zdjęcia powstańców wykonywały zakłady w większości miast na terenie Polski. Na represje ( do zesłania na Sybir włącznie ) narażali się fotografowani, fotografujący i posiadacze zdjęć. Karol Bayer, właśnie za wykonywanie zdjęć niedozwolonych, był dwukrotnie aresztowany i spędził dwa lata na zsyłce w Nowochapiorsku. Zbieranie zaczynało się zwykle niewinnie: od zdjęć własnej rodziny i osób zaprzyjaźnionych, dopiero kupno pierwszego, zauważonego na witrynie zakładu fotograficznego, zdjęcia wywoływało lawinę u osób podatnych na kolekcjonerskiego bakcyla. Nie mówię tu o ludziach, którzy gromadzili zdjęcia jako uzupełnienie do kolekcji tematycznej, czy też byli z fotografią związani, ale o przeciętnych śmiertelnikach. Podobne to było do zbierania znaczków, fotografia była traktowana jako przedmiot, a nie dzieło sztuki. Kolekcjonowanie "fotografii artystycznej" we współczesnym rozumieniu stanowiło margines. Zdjęcia takie wykonywano, byli wielcy artyści, ale zbieraczy niewielu. Nie zapominajmy, że przez długie lata odmawiano fotografii jakichkolwiek wartości artystycznych uważając, że może służyć
wyłącznie do celów dokumentacji. Lepszej lub gorszej w zależności od opanowania warsztatu i " duszy" fotografa. Obecnie sytuacja się zmieniła radykalnie. Kupuje się "fotografie
artystyczne", większą uwagę zwracając na nazwisko fotografa niż na temat, a niejednokrotnie i jakość zdjęcia. Fotografia zaczęła być towarem i lokatą kapitału. O dobrej, starej, fotografii rzemieślniczej zapomniano. Liczą się zdjęcia fotografów o uznanej marce i to liczą się nieraz na tysiące obecnie euro ) - zdjęcie Julii Camerron, stan średni, na aukcji internetowej w lutym 2002 sprzedano za 1700 dolarów, podczas, gdy bardzo dobre zdjęcie z dziewiętnastowiecznego warsztatu jest wyceniane na kilka lub kilkanaście, a i wtedy rzadko znajduje nabywcę. Przykładowo - na aukcji GoAntiques wystawione są zdjęcia z epoki wiktoriańskiej ( lata 80-te XIX
wieku ) w stylu J. Camerron i na pewno nie gorsze niż jej, w cenie ok. 15 dolarów (choćby portret dziecka datowany 1890 ze znakomitego zakładu Lamsona w Portland), a nawet i po 6 dolarów, gdy firma jest mniej znana. Wyższe ceny mogą osiągnąć zdjęcia z krajów dalekich - modne są teraz Indie, Japonia i Chiny ( tu ceny sięgają nawet kilkuset USD, zwłaszcza za zdjęcia ręcznie kolorowane ) i, rzecz jasna, nagość. Nasz rodak Walery, w Paryżu mający swój zakład, wykonał w 1920 roku serię 100 aktów występując pod pseudonimem Laryew. Te zdjęcia są teraz w GoAntiques wycenione po 75 dolarów, nie znalazły jednak od kilku miesięcy nabywcy. Rozpiętość cen jest olbrzymia: Bygone Photo Shop oferuje pojedyncze zdjęcia rzemieślnicze z XIX wieku już od 2 funtów, a domniemane, gdyż ekspert Edward Wakeling nie udzielił potwierdzenia autentyczności, zdjęcie Lewisa Carrolla ( Charles Lutwidge Dodgson ) z 1860 roku ( odbitka wykonana ok. 1880 ) przedstawiające rodzinę Liddell wyceniono w Antiqnet.com na 2500 dolarów,
ale to jest rarytas, gdyż większość spuścizny tego wielkiego fotografa została przez niego, a potem spadkobierców, zniszczona.
Tak to wygląda tam, gdzie istnieje normalny rynek sztuki. U nas za takie samo zdjęcie w zależności od miejsca, gdzie chcemy je kupić, możemy spodziewać się cen różniących się nawet kilkudziesięciokrotnie. Niektóre instytucje ( nie chcę robić kryptoreklamy i nie napiszę, które to ) dążąc do Europy mają ceny przewyższające znacznie średnie z aukcji europejskich, inne dopasowują się do sytuacji w portfelu potencjalnego nabywcy. Nie mamy aukcji internetowych zajmujących się jedynie drobnymi starociami, a zwłaszcza fotografią. W Allegro można wylicytować bezpiecznie stare zdjęcia, ale oferta jest tam niewielka, natomiast ceny przystępne, w granicach 10 złotych za zdjęcie gabinetowe. Kupowanie przez internet jest jednak hazardem, gdyż zdjęcie znamy z reprodukcji, a nieraz tylko opisu. W antykwariatach niektórych jest duży wybór zdjęć, plusem jest możliwość dokładnego obejrzenia okazu, ceny różnią się bardzo, ale najczęściej są przyzwoite. Na giełdach staroci zdjęcia pojawiają się okazjonalnie, nieraz trzeba kupić cały album dla jednego, pożądanego przez nas zdjęcia, można się potargować. Warto więc się zastanowić przed kupnem zdjęcia - chyba, że serce się do niego wyrywa. A wtedy szalejemy nie bacząc na cenę. Reprodukcje: 1 - fot. S. Szymonowicz /Hamburg/ - "typ chłopa z Podola" 2 - fot. A. M. Iwanicki /Charków/ - Głafira Iwanowna Martynowa artystka Teatru Korcza w Moskwie 3 - autor nieznany - wędrowni muzycy, okres międzywojenny 4 - Walery /Paryż/ - z cyklu aktów ok. 1920 r.