Kolekcja czy zbiór - słów kilka tyczących zbieractwa wszelkiego, a fotografom też mogących się przydać.
W języku potocznym słowa zbieractwo i kolekcjonerstwo, a tym samym zbiór i kolekcja występują zamiennie. Tymczasem, aby zbiór mógł pretendować do miana kolekcji, musi spełnić dodatkowo kilka warunków. I tu trzeba powołać się na autorytety w tej dziedzinie. Będzie to Krzysztof Pomian, a w szczególności jego książka "Zbieracze i osobliwości" dotycząca wprawdzie kolekcji weneckich wieku XVI i XVII, ale określająca dokładnie warunki, nazewnictwo i metody badawcze. Czym więc kolekcja różni się od zbioru przedmiotów? Cztery są cechy niezbędne, aby Wasz zbiór fotografii nazwać się mógł kolekcją. 1/ Muszą być wyłączone z obiegu użytkowego. Kolekcją nie jest więc zbiór zdjęć autorskich przeznaczonych do wystawiania i wysyłania na wszelakie konkursy, nie jest też album rodzinny oglądany wieczorami dla ukontentowania starszych, a zanudzenia młodszych krewnych, ani nawet najwspanialszy zbiór dagerotypów w antykwariacie. Wszystkie one posiadają znaczenie użytkowe w sensie wymiany wartości materialnych, uczuciowych, czy prestiżowych. 2/Muszą być poddane ochronie i konserwacji. Stąd też leżące na strychu i częściowo zapomniane fotografie, negatywy i sprzęt po dziadku ( nawet nie wiem jak utalentowanym i sławnym ) choć nie są używane, do miana kolekcji w żadnym wypadku pretendować nie mogą. Trzeba je najpierw znieść do mieszkania, odkurzyć i oczyścić. Konserwację jednak lepiej pozostawić fachowcom, bo domowymi metodami więcej można popsuć niż naprawić. Wystarczy zabezpieczyć przed uszkodzeniami mechanicznymi i bezpośrednim dostępem światła dziennego. Nie narażać też na wpływy wszechobecnej chemii - nowe meble, kleje i plastiki wszelakie są zabójcze dla starych zdjęć. Nasi przodkowie wiedzieli, co robią, przechowując swe fotografie w albumach z wycięciami na każde z nich, bez podklejania, a z dostępem powietrza, gdyż zdjęcia powinny oddychać. Oczywiście należy je też chronić przed złodziejami, pożarem i powodzią.
3/Muszą być wystawione do oglądania w miejscu do tego przeznaczonym. i związany z tym następny punkt 4/Muszą być zamknięte. Nie oznacza to zamknięcia w sejfie, gdyż wtedy nie jest to kolekcja, ale lokata i to niezbyt raczej udana, lecz stworzenia z niej jedności - nierozdzielnego zespołu składników. Dodać tu należy, że kolekcja nie musi być jednorodna czy jednotematyczna. Klasycznym przykładem różnorodności eksponatów może być XIX-wieczna kolekcja Izabeli Czartoryskiej, w której, w wybudowanym w celu jej pomieszczenia Domku Gotyckim w puławskiej Arkadii, sąsiadowały ze sobą obrazy wielkich mistrzów ( "Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci, "Pejzaż z miłosiernym samarytaninem" Rembrandta, "Portret młodzieńca" Rafaela ), krzesło Szekspira i własnoręcznie zebrany mech z kręgów kamiennych w Stonehenge. Dlatego, gdy zbiór zawiera oprócz fotografii także sprzęt, literaturę, czy też, przykładowo, litografie - pozostaje nadal kolekcją spełniając wcześniej podane założenia. Jeśli chodzi o punkt trzeci - rygorystyczne traktowanie go wymaga przestrzeni ( galeria ), w której zbiory zaistnieją. Na przestrzeń tę składa się nie tylko miejsce, ale też sposób ekspozycji,, oświetlenie,a nawet organizacja ruchu oglądających. Takich warunków jednak przeciętny prywatny kolekcjoner w Polsce nie spełni w swoim M-4. A nawet, gdy po jego śmierci kolekcja zostanie przekazana do Muzeum Sztuki, Historii i Kultury Fotograficznej ( jeśli coś takiego powstanie - nie mówię tu o istniejących! ) więcej niż wątpliwe jest by wymóg ten został zachowany. Traktując punkty 3 i 4 razem można postulować pewne minimum - kolekcja musi pozostać nierozdzielną całością, nie może być dzielona i zbywana częściowo, podlegając natomiast powiększeniu dzięki zakupom ( darowiznom, wyłudzeniom itp. ) dalszych eksponatów i musi być udostępniona całościowo lub na wystawach tematycznych czy problemowych. Najważniejsze jest, żeby była pokazywana szerokim ( mniej lub więcej ) gremiom, podlegała dzięki temu ocenie i mogła służyć jako materiał badawczy i porównawczy.
Nieliczne prywatne zbiory fotografii spełniają te zasady, niewiele jest więc kolekcjami chociaż ich posiadacze z pewnością są kolekcjonerami zamiłowanymi. Na przeszkodzie stoi przede wszystkim brak możliwości wystawienniczych, niewielka jeszcze świadomość "galerników" i muzealników, że fotografia sama w sobie godna jest pokazania - nie mówię tu o zdjęciach Sławnych Osób od pieluszki do poduszki, a zbiory prywatne nie muszą być wcale gorsze niż te, które spoczywają w piwnicy Muzeum. Zapomina się przy tym, że znaczna część zbiorów muzealnych to kolekcje prywatne pozyskane lub przejęte i niejednokrotnie w sposób barbarzyński podzielone nawet między kilka instytucji. Dotyczy to, rzecz jasna, nie tylko zbiorów fotografii, ale także dzieł sztuki, sztuki użytkowej czy przedmiotów naturalnych. A rozbiór kolekcji to odebranie jej duszy, którą przekazał człowiek ją tworzący dobierając ją i kształtując według własnego smaku.